O tzw. kaucji i parafiance Urszulce

W Gaci ludzie wspominają Księdza Markiewicza jako propagatora trzeźwości, który wymyślił dość oryginalny sposób walki z pijaństwem, a mianowicie tzw. depozyt. Na czym on polegał?

Prosiłem, żeby tyle nie pili – oni wprawdzie obiecywali, ale później na nowo zdarzały się po alkoholu awantury w rodzinach, bójki, itp. Więc w bardzo prosty sposób wprowadziłem kaucję. Jak ktoś chciał ochrzcić dziecko, wziąć ślub czy odprawić pogrzeb to składał określoną sumę pieniędzy. Po uroczystościach zwracałem mu ją jeśli wszystko było w porządku. Ale jak nie było – przeznaczałem ją na cele charytatywne.

Kontrolował ich Ksiądz?

Ja nie. Ale była we wsi zaufana parafianka, stara Urszulka, która krążyła i kontrolowała. Jak się nie pobili to wracała smutna, bo nic nie szło na biednych. Jak doszło do awantury to się cieszyła i biegnąc do mnie mówiła: „Pobili się jegomościu, pobili się! Kaucja dla biednych! Niech im Pan Jezus da zdrowie” (śmiech).

Co Ksiądz robił dla młodzieży?

Najgorsze było to, że chodzili ze starszymi do karczmy. Bo co innego mieli robić na wsi – łazili i pili. Dlatego na plebani zorganizowałem rodzaj świetlicy, żeby im jakoś zająć czas. Zacząłem ich tam uczyć gry w szachy. Nawet im się to podobało.

Czy można powiedzieć, że parafia w Gaci była zaniedbana?

Pierwotnie Gać należała do parafii w Kańczudze. Z tego powodu ludzie trochę się buntowali, ponieważ zbierali datki na budowę kościoła, do którego nie chodzili. Więc powoli należało tworzyć odrębną parafię w Gaci.

Tam sformułowałem kolejną dewizę mojego życia: najpierw należy zabierać się do polepszenia stanu duchowego parafian, potem do kościoła, a na końcu do budynków plebańskich. Ta dewiza narodziła się, gdy po przyjeździe do Gaci zastałem spaloną plebanię.

Ludzie przychodzili tylko na niedzielną mszę, a na inne nabożeństwa już nie. Zawsze rano czekałem na nich w konfesjonale. Z początku to się tylko w nim modliłem. Ale z czasem zaczęli przychodzić i się spowiadali, także z innych wsi. Później pojawiali się również na nabożeństwach, np. nieszporach. Pamiętam jak przygotowywaliśmy się do koronacji obrazu Matki Bożej w Starej Wsi – na pielgrzymkę poszła ze mną połowa parafii.

W Gaci był Ksiądz znany z przedsiębiorczości. Jakie Ksiądz podejmował inicjatywy?

Coś trzeba było robić z tą biedą, a nie tylko wiecznie narzekać. Razem z gospodarzami zorganizowaliśmy tzw. zsypek – rodzaj banku żywności i płodów rolnych. Gdy komuś pole obrodziło, to nadmiar do zsypka oddawał, a jak potrzebował np. nasion – przychodził i z niego brał. Była to nasza Wiejska Kasa Oszczędności. Oprócz tego organizowałem spotkania z gospodarzami, na których omawialiśmy nowoczesne metody uprawy roli. Czasem trudno było ich przekonać do nowinek. Ale jak się jedni przekonali i zobaczyli większe zbiory, to i inni zaczęli naśladować. Czasem coś nie wyszło i wtedy… musiałem przeczekać napływ emocji, a później omawialiśmy przyczyny niepowodzenia (śmiech).

Czy udało się Księdzu wybudować kościół?

Nie. Ale już jako proboszcz w Błażowej byłem na jego poświęceniu.

 

Źródło: Ks. Marcin A. Różański CSMA: Rozmowy z Bł. Bronisławem Markiewiczem, Wydawnictwo Michalineum.

Inne artykuły autora

Pierwszy Salezjanin w Polsce

Droga do szczęścia Narodu: POWŚCIĄGLIWOŚĆ I PRACA 

Powrót do Polski