Panią Alinę poznałem na Bemowie. Przyniosła mi do zakrystii wiersz, który napisała specjalnie dla mnie. Rok później zadzwoniła z wiadomością, że jest ciężko chora. Trafiła do szpitala w Grodzisku Mazowieckim. Diagnoza - rak żołądka. Szanse na wyzdrowienie praktycznie żadne. Oczekiwanie na cud. Modlitwa.
Każdego dnia pisała wieczorem SMS z relacją. Gdy miała więcej sił dzwoniła.
27 grudnia ostatni raz do mnie napisała:
Godz. 21:11: Nie tracę nadziei, chociaż zostałam całkowicie pokonana. Nie mam już siły walczyć z tą chorobą. Zostałam pokonana!
Godz. 21:17: Żeby ksiądz nie myślał, że się poddałam. Ja nadal walczę, ale już nie z chorobą. Walczę sama z sobą, żeby nie stracić wiary w dobroć Boga, bo tak bardzo cierpię.
Godz. 21:18: Dziękuję za Twoje błogosławieństwo ojcze Mateuszu. Bez niego nie dałabym sobie rady. Nie mam żadnej rodziny. Pamiętaj o mnie ojcze Mateuszu.
Pani Alina zmarła 28 grudnia 2020 roku.
Pamiętam o Tobie, Pani Alinko. Do zobaczenia po drugiej stronie świata, gdzie zgromadzą się pokonani, aby ostatecznie zwyciężyć. A Ty wtedy przeczytasz mi jeden ze swoich wierszy.