Emigracja z Galicji na ziemię argentyńską (1897). Dzikie warunki. Nowe polskie miejscowości. Troska i pomoc Kościoła emigrującym Polakom.
Biedni przybysze z Galicji
W drugiej połowie XIX wieku miała miejsce wielka fala masowej emigracji z Europy do Argentyny i osiedlania się na bezludnych terenach, które na zawsze wpłynęły na argentyńską kulturę i demografię. Wśród nich byli imigranci pochodzenia włoskiego, hiszpańskiego, polskiego, niemieckiego, ukraińskiego i portugalskiego.
Argentyna poza Brazylią była krajem w Ameryce Południowej, który przyjął największą emigrację z Polski tamtych czasów. Przybyszami byli, w głównej mierze, rolnicy z Galicji. Większość została osiedlona w województwie Misiones. Głębsze zanurzenie się w tamtą rzeczywistość pozwala następujący artykuł: https://michalici.pl/artykul/duchowosc-wujka-markiewicza
Trudne warunki naturalne
Zamiast wykarczowanych terenów, ujrzeli bezkresną tropikalną puszczę i lasy, których dzikość musieli poskromić i pokonać. Jedynym środkiem komunikacyjnym była rzeka Parana, która zapewniała kontakt ze światem. Tą rzeką przybyli do swej „ziemi obiecanej”. Miejscowościom, typowo rolniczym, które utworzyli nadali imiona Borszczów, Azara, Apóstoles, Wanda, Zaleszczyki. Dziś tamta rzeczywistość została zmieniona. Puszcza została wykarczowana i udomowiona. Miejscowości zostały połączone drogami asfaltowymi. Ale nie zmienił się tropikalny klimat z wysokimi temperaturami i dużą wilgotnością. Pozostały też ogromne przestrzenie między miejscowościami, na których od dawna rósł osławiony ostrokrzew paragwajski. Polacy potrafili go spożytkować i rozpowszechnić z niego na wielką skalę oczarowujące napoje orzeźwiające jak mate i terere.
Pomoc Kościoła
Przybycie imigrantów z Polski do tego regionu nie było łatwe, wręcz przeciwnie, pełne zagrożeń i cierpienia. Wymagało odwagi i cierpliwości. Wyrwani z własnego domu i kraju szukali nowego. Ale znaleźli pomoc w Kościele, który wysyłał do nich pasterzy. Przykładem tej troski jest choćby, znany błogosławionemu Bronisławowi Markiewiczowi, ksiądz Stanisław Cynalewski, salezjanin, który w „kraju z końca świata” pod Krzyżem Południa zajmował się Polakami.
Kiedy szukamy polskich śladów w Ameryce Południowej zdamy sobie sprawę, że jest ich bez liku. Na terenach zamieszkałych dawniej przez Guaranów, czyli od Rio Grande do Sul, przez Encarnación w kierunku Buenos Aires, do dziś spotykamy takie stwierdzenia jak carro polaco (polski wóz), el polaco jak nazywa się każdego blondyna. Nadto w sensie pejoratywnym jako pozostałość obyczajowa istnieje wyrażenie la polaca określające kobietę lekkiego prowadzenia pochodzącą z Polski. Nie można też zapomnieć o pojęciu baño polaco, czyli tzw. kąpieli polskiej, mającym swe miejsce w słownictwie argentyńskim.