To był wczesny wieczór, 21 października 2001 roku. Ruchliwa droga pod Białobrzegami. Krótko po godzinie 17 osobowy golf zderzył się z ciężarówką. Świadkowie wypadku próbowali wydobyć kierowcę ze zmiażdżonego wraku volkswagena. Nie wiedzieli, że to jeden z najpopularniejszych hierarchów kościelnych w Polsce – ordynariusz diecezji radomskiej, biskup Jan Chrapek.
Podróżował sam. Tylko na oficjalne wizyty zabierał kierowcę. Tamtego dnia wracał z Warszawy, z wykładów dla studentów dziennikarstwa. Spieszył się na mszę. W pewnym momencie zasłabł za kierownicą i zjechał na przeciwległy pas, prosto pod nadjeżdżającego z naprzeciwka stara. Podobno po zderzeniu żył jeszcze przez kilkadziesiąt minut, ale kiedy na miejsce dotarła karetka, lekarz, po krótkiej próbie reanimacji, stwierdził zgon.
WŚRÓD WZGÓRZ I LASÓW
Tamten dzień dobrze pamięta młodszy brat biskupa, Marek Chrapek. W rządzie Kazimierza Marcinkiewicza był wiceministrem rolnictwa. Teraz kieruje Wojewódzkim Inspektoratem Ochrony Roślin i Nasiennictwa. Mieszka w rodzinnej Woli Skolankowskiej, gdzie 18 lipca 1948 roku przyszedł na świat biskup Jan, i opiekuje się blisko 90-letnią mamą, Genowefą.
– Wtedy, w 2001 roku, pracowałem w Kielcach, ale studiowałem też zaocznie w Krakowie. Wróciłem późno do domu. Razem z żoną, dziećmi i mamą siedzieliśmy przy kolacji. Nagle w drzwiach stanął mój szwagier. Przyjechał z Iwanisk. Poprosił, żebym wyszedł z nim na chwilę. Od razu coś mnie tknęło. Na podwórzu spytał: słyszałeś? Podobno twój brat miał wypadek? Nie mogłem uwierzyć. Włączyliśmy telewizor. Jeszcze wtedy nie mówili nigdzie, że Janek nie żyje. Chwyciłem za telefon. Do kurii w ogóle nie dało się dodzwonić. Cały czas wszystkie numery były zajęte. Dopiero po pewnym czasie „złapałem” siostrę zakonną, która pracowała razem z bratem. Załamanym głosem potwierdziła, że stało się najgorsze – opowiada.
Tragiczna wieść obiegła wkrótce całą okolicę. Ówczesny proboszcz parafii i w Iwaniskach, ksiądz Krzysztof Rusiecki, wspominał po latach, że na plebanię przychodziły różne osoby. Wszyscy pytali czy to prawda. Składali kondolencje i prosili o przekazanie wyrazów współczucia bliskim biskupa.
W otoczonej lasami Woli Skolankowskiej stoi cały czas dom, w którym Jan Chrapek spędził dzieciństwo. Był wcześniakiem. Urodził się prawie dwa miesiące przed czasem, stąd przez kilka pierwszych dni lekarze bali się o jego życie. Do tego stopnia, że na wszelki wypadek szybko go ochrzczono. Od najmłodszych lat ciągnęło go do książek i podróży.
– Był dobrym i dociekliwym uczniem – zapamiętał Ryszard Ćwierk, nauczyciel młodego Jana ze Szkoły Podstawowej w Woli Jastrzębskiej. – Wszystko go interesowało. Żałuje, że nigdy potem nie miałem okazji spotkać go ponownie.
Już w wieku 14 lat, po ukończeniu podstawówki, wstąpił do Niższego Seminarium Duchownego w Miejscu Piastowym koło Krosna.
– Ojciec wtedy poważnie chorował. Nie było wiadomo czy będzie mógł jeszcze chodzić – opowiada Marek Chrapek. – Leczył się w sanatorium w Iwoniczu-Zdroju. Do Miejsca Piastowego, gdzie znajduje się macierzysty klasztor Zgromadzenia Świętego Michała Archanioła, jest stamtąd bardzo blisko. Tata poznał zakonników. Modlili się o jego powrót do zdrowia. Gdy mama napisała mu w liście, że Janek myśli o tym, by zostać księdzem, zaproponował żeby przyjechał i zobaczył jak wygląda życie w tym zakonie. Tak to się zaczęło.
Z Miejscem Piastowym związał się na wiele lat. Tam również, do zgromadzenia michalitek, trafiły później dwie jego młodsze siostry. Od momentu, gdy rozpoczął naukę w seminarium, stał się rzadkim gościem w domu. W ciągu roku nie przyjeżdżał prawie w ogóle. Latem miał tylko dwa tygodnie wakacji, bo michalici prowadzili własne gospodarstwo i trzeba było pomagać im w pracy.
KSIĄDZ
W 1975 roku młody Jan otrzymał święcenia kapłańskie z rąk bpa Ignacego Tokarczuka. Dużo wcześniej zasłynął jako gorący orędownik pracy z młodzieżą. Organizował zloty rówieśników z całej Polski. Czasem przyjeżdżali na nie także młodzi ludzie z zagranicy.
– Niektórzy mówią, że to Chrapek wymyślił oazy – kontynuuje brat biskupa. – Nie jestem do końca przekonany czy tak było, ale na pewno znacząco rozwinął ruch oazowy.
Władza ludowa skrupulatnie sprawdzała kto jeździ na takie spotkania. By młodzież nie miała kłopotów z powodu udziału w oazach, świeżo upieczony duchowny wymyślał podopiecznym fikcyjną tożsamość. Chodził po cmentarzu, spisywał nazwiska z tablic na nagrobkach i w ten sposób układał listy uczestników.
Niemal od razu po święceniach Jan Chrapek rozpoczął studia na wydziale teologicznym KUL. Ich zwieńczeniem był obroniony niedługo potem doktorat.
– Kiedy przyjechał do domu pochwalić się tym wszystkim, tata powiedział: pamiętaj dziecko, im wyżej wychodzisz, tym niżej głowę noś. Takie proste słowa, ale jednak wiele w nich mądrości. I jestem pewien, że Janek przez całe życie bardzo się do tej rady stosował – opowiada Marek Chrapek.
Swą edukację przyszły biskup kontynuował następnie w Belgii, Francji i Włoszech. Z tym ostatnim krajem związał się na dłużej. Od 1981 do 1983 roku był rektorem słynnego Papieskiego Sanktuarium Maryjnego w Castel Sant’Elia pod Rzymem.
– To było trochę zapomniane miejsce kultu. Gdy michalici dostali tę placówkę, cały kompleks był mocno zaniedbany. Narkomani i alkoholicy urządzali tam sobie czasem schadzki. Jankowi udało się bardzo szybko ożywić to miejsce i sprawić, że znów zaczęli ściągać tam pielgrzymi. Mieszkańcy miasteczka do dziś ciepło go wspominają. Osobiście miałem okazję o tym się przekonać. W 2006 roku zaprosił mnie tam przełożony Zgromadzenia. Rozmawiałem m.in. z dawnym burmistrzem, który doskonale pamiętał brata i mówił o nim z wielkim uznaniem – wspomina M. Chrapek.
Do Polski ksiądz Jan wrócił w bardzo gorącym okresie. W 1984 roku został redaktorem naczelnym pisma „Powściągliwość i Praca”. Skupiało ono wokół siebie wielu ciekawych ludzi pióra. Pierwsze kroki stawiał w nim między innymi znany dziennikarz Jacek Żakowski. Gazeta była miejscem ścierania się diametralnie nieraz różnych poglądów – od ateistycznych po głęboko religijne. Chrapek – redaktor pozwalał na nieskrępowaną wymianę poglądów.
W tym czasie pełnił również funkcję wykładowcy na Akademii Teologii Katolickiej oraz duszpasterza inteligencji w parafii Matki Bożej Królowej Aniołów w Warszawie.
W 1986 roku otrzymał nominację na przełożonego generalnego Zgromadzenia Świętego Michała Archanioła. Był nim przez następne sześć lat, aż do momentu gdy został biskupem.
SAKRA
– To było dla nas wszystkich spore zaskoczenie, choć od jakiegoś czasu słychać było głosy, że brat może być wyświęcony – mówi M. Chrapek.
I stało się. 5 czerwca 1992 roku w Drohiczynie ks. Jan przyjął sakrę z rąk nuncjusza apostolskiego abp. Józefa Kowalczyka. Dewizą bp Chrapka – biskupa stały się słowa: „Któż jak Bóg”.
– Na początku jeszcze trochę niedowierzaliśmy – wspomina Marek Chrapek. – A potem była ogromna radość. W Iwaniskach odprawiona została uroczysta msza w intencji brata. Wspaniale zareagowali na wiadomość o jego wyświęceniu mieszkańcy Woli Skolankowskiej. Całą drogę udekorowali chorągiewkami.
Pierwsza wizyta biskupa Chrapka w rodzinnej miejscowości.
Po dwóch latach Jan został przeniesiony z Drohiczyna na stanowisko biskupa pomocniczego do Torunia. Tam zapisał się jako niezwykle aktywny społecznik i inicjator wielu doniosłych przedsięwzięć.
DZIEŁO
W Grudziądzu, na terenie diecezji toruńskiej działało od lat duże Centrum Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. To właśnie Jan Chrapek, goszcząc w nim kiedyś, rzucił hasło powołania „Teatru życia”, który pozwoliłby realizować się artystycznie uzdolnionym osobom dotkniętym kalectwem. Z czasem skromny zamysł rozrósł się w zakrojoną na ogromną skalę akcję. Jeszcze po tragicznej śmierci biskupa artyści „Teatru życia”, wśród których objawiło się z czasem wiele nieprzeciętnych talentów, odwiedzali rokrocznie dom rodzinny swojego patrona. Latem przyjeżdżali do sanktuarium w Kałkowie. Tam urządzali sobie bazę, a potem wyruszali na plenery w różne miejsca regionu świętokrzyskiego. Jeden z takich plenerów odbywał się zawsze w Woli Skolankowskiej. Tak było przez piętnaście lat z rzędu. Tradycją stały się również letnie koncerty „Teatru życia” na zamku Krzyżtopór w Ujeździe, podczas których niepełnosprawnym wykonawcom towarzyszyły zawsze wielkie gwiazdy estrady, jak choćby Tadeusz Woźniak.
PAPIESKI PRZEWODNIK
W czasach toruńskich Jan Chrapek zasłynął jednak przede wszystkim jako jeden z głównych organizatorów i koordynatorów dwóch papieskich pielgrzymek do ojczyzny – w 1997 i 1999 roku. – Te przygotowania pochłaniały go zupełnie – wspomina M. Chrapek – Chciał aby zawsze wszystko było dopięte na ostatni guzik. Kiedyś, wraz z przedstawicielami służb porządkowych, wybrali się helikopterem na lustrację miejsca, gdzie za chwilę pojawić miał się Ojciec święty. Kiedy maszyna była już w powietrzu, nawaliły silniki. Pilot musiał awaryjnie lądować. Spadli z dużą siłą na ziemię, ale na szczęście nic nikomu się nie stało. Brat wspominał często to wydarzenie w formie anegdoty. Tych anegdot związanych z papieżem było zresztą sporo. Kiedyś Jan Paweł II zapragnął wybrać się na krótką wycieczkę w góry, w pobliżu Zakopanego. Specjalnie nie zamknięto szlaku, którym miał iść, aby nie wzbudzać zamieszania. Trakt nie był szczególnie uczęszczany, jednak spotykało się na nim czasem nielicznych turystów. Grupę osób towarzyszących papieżowi poprzedzał biskup Chrapek, który wysforował się kilkaset metrów do przodu. Gdy napotkani przypadkowo wędrowcy, tchnięci przeczuciem, zapytali go skąd wziął się w tym miejscu, i czy aby przypadkiem nie zjawi się tu papież, zaprzeczył z całą powagą. W tym jednak momencie zza zakrętu wyłonił się orszak ojca świętego. Turyści żartowali potem, że biskup ich okłamał.
Albo taka historia: Przed przyjazdem Jana Pawła II w 1997 roku bp Jan Chrapek pełnił obowiązki papieskiego koordynatora wizyty. Na roboczym spotkaniu w pałacu prezydenckim tak właśnie został przedstawiony. Aleksander Kwaśniewski, który być może nie dosłyszał nazwiska, lub nie skojarzył, że brzmi ono swojsko, rozpoczął konwersację z wysłannikiem Stolicy Apostolskiej po angielsku. A biskup po angielsku odpowiadał. Do chwili, gdy któryś z kardynałów zagadnął go „po naszemu”. To ksiądz jest Polakiem?! – nie dowierzał zaskoczony prezydent.
W Sandomierzu Jan Paweł II przyjął na specjalnym spotkaniu rodzinę bp. Jana Chrapka.
– To było oczywiście ogromne przeżycie – wspomina Marek Chrapek – Czekaliśmy na papieża po mszy, kiedy windą zjeżdżał z ołtarza. Był bardzo serdeczny, ze wszystkimi chwilę porozmawiał. Mamę na koniec mocno przytulił. Powiedział, że cieszy się mogąc ją poznać. Dodał jeszcze, że swoją nie dane mu było zbyt długo się cieszyć.
ORDYNARIUSZ
28 czerwca 1999 roku biskup Jan został mianowany ordynariuszem diecezji radomskiej. Niedługo potem znalazł się również wśród członków Papieskiej Rady Środków Masowego Przekazu. Odpowiadał za media kościelne w całej Europie Środkowo-Wschodniej. Prowadził wykłady na Wydziale Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. Był jednym z twórców Rady Programowej Katolickiej Agencji Informacyjnej.
Kiedyś jeden z polskich dziennikarzy chciał pisać doktorat o mediach katolickich. Pojechał do Rzymu szukać promotora. Dotarł do pewnego profesora, któremu przedstawił swoją prośbę. „Co? Pan z Polski? Przecież wy tam u siebie macie najlepszego fachowca w tej dziedzinie. Nazywa się Jan Chrapek” – odpowiedział naukowiec.
W nowej diecezji świeżo mianowany ordynariusz od razu zaskarbił sobie serca wiernych. – To było trudne środowisko – mówi Marek Chrapek – Pozamykane zakłady, ogromne bezrobocie, bieda. Ludzie potrzebowali tego, aby ktoś stale podtrzymywał ich na duchu. Janek robił to świetnie. Na początku często w cywilu zapuszczał się w różne zaułki miasta i rozmawiał z napotkanymi osobami, nie przedstawiając się. Uważał to za najlepszy sposób poznawania problemów społecznych.
W Radomiu doprowadził wkrótce do powstania Domu Samotnej Matki, jadłodajni dla ubogich, a nawet zakupu mammobusa.
POWROTY
Zawsze pamiętał o rodzinnych stronach, choć wraz z powiększającym się ciągle natłokiem obowiązków, miał coraz mniej czasu na ich odwiedzanie.
– Prawdę mówiąc, to nawet nie wiedzieliśmy do końca co aktualnie robi – opowiada brat biskupa – Więcej na ten temat słyszało się z mediów niż od niego samego. Jeśli już nawet przyjechał, to na godzinkę, dwie, a to za mało, aby o wszystkim porozmawiać. Lubił zapuszczać się na spacery do lasu. Ale to też tylko na moment i gonił dalej.
Wśród zgromadzonych w izbie pamiątek znajdują się m.in. osobiste rzeczy biskupa.
Będąc w rodzinnych stronach zaglądał często na plebanię w Iwaniskach. Wpisał się kilkakrotnie do księgi pamiątkowej. Proboszczowi Krzysztofowi Rusieckiemu napisał kiedyś życzenia z okazji objęcia parafii: „Pracuj tak, aby przetrwały cię tutaj ślady twoich stóp”. Te słowa stały się później sławnym mottem biskupa Chrapka.
W iwaniskim kościele pod wezwaniem św. Katarzyny Aleksandryjskiej, w drugi dzień Świąt wielkanocnych 2000 roku, biskup Chrapek świętował ćwierćwiecze swojego kapłaństwa. Na uroczystość przybyło wielu znakomitych gości, wśród których znaleźli się m.in. biskupi Stefan Siczek i Adam Odzimek. Jan Chrapek był w doskonałym humorze. Cieszył się, że może obchodzić ten jubileusz właśnie tutaj.
Ostatni raz był w rodzinnym domu miesiąc przed śmiercią, we wrześniu. Obiecywał, że przyjedzie na Wszystkich Świętych, odwiedzić grób ojca. Nie przyjechał…
Podczas ceremonii pogrzebowej Jana Chrapka, prezydent Radomia Adam Włodarczyk powiedział: – Polska straciła znakomitego duchowego pasterza. Biskup Jan był postacią na miarę naszych trudnych czasów i wyzwań przyszłości, zawsze bezpośrednim, pogodnym i otwartym na dialog. Takim pozostanie w pamięci.
Rafał Staszewski
Tekst był publikowany w ramach Wirtualnej Biblioteki “TN” na kwarantannę. Artykuł (nr 51/52) pochodzi z 20 grudnia 2018 r. – za zgodą Redakcji „Tygodnik Nadwiślański”, tyna.info.pl informacje znad Wisły i Sanu,