(J 1, 1-18) Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła. Pojawił się człowiek posłany przez Boga - Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz posłanym, aby zaświadczyć o światłości. Była Światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego, którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili. Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy. Jan daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach: "Ten był, o którym powiedziałem: «Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie»". Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali łaskę po łasce. Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa. Boga nikt nigdy nie widział. Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył.
O dwóch cywilizacjach, „życia” i „śmierci”, przypomniał papież Franciszek w czasie homilii „na pasterce” w 2014 roku. Wówczas porównał te dwie cywilizacje z dwoma różnymi „ludami”:
„Jeden lud, to ten „pielgrzymujący”, który ujrzał „Światłość” w Chrystusie i odnalazł sens kroczenia ku zbawieniu.
Drugi lud papież nazwał ludem „błądzącym”, który odrzucił sens życia w Jezusie i do dzisiaj kroczy w ciemnościach.”
O ludzie pielgrzymującym, dzisiejsze słowo Boże powie: „Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego, którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili.
O ludzie błądzącym usłyszymy: „Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli”.
Jeszcze 20-30 lat temu w Polsce pod rządami komunistów było tak, że byli ludzie zagubieni lub zmuszani do niechodzenia do Kościoła w związku z przynależnością partyjną, ale wewnętrznie ci ludzie nie odrzucali Boga.
Dzisiaj, niektórzy chrześcijanie zachwyceni wolnością „od Boga” i od Jego przykazań, zupełnie świadomie, bez ingerencji z zewnątrz, rezygnują z wiary w Boga i przynależności do Kościoła.
A robią to, albo dla mody, żeby być trendy, akceptowanymi na „salonach” lub w pewnym liberalnym gremium, albo z wyboru stylu życia, w którym celem jest doznawanie przyjemności, bez żadnej odpowiedzialności za drugiego człowieka.
I to jest niepokojące.
Stąd dzisiaj św. Jan przypomina nam istotę chrześcijaństwa.
Chrześcijanie to ci, którzy: „ (…) z Boga się narodzili”.
Cóż, obecnie codzienne rodzenie się dla Boga i rodzenie Chrystusa w relacjach i środowiskach pracy, a nawet we własnych rodzinach, nie jest łatwe.
Cieszmy się, zatem jeżeli komuś będziemy mogli przekazać choć trochę miłości, wrażliwości i dać świadectwo o Jezusie.
Cieszmy się każdym człowiekiem, którego z pomocą Ducha Świętego zrodzimy na nowo dla Chrystusa.
A może to być:
- twój syn, za którego modliłaś się, aby nielegalny związek z kobietą przemienił w dojrzały związek małżeński.
- twoja córka, której wreszcie poświęciłaś więcej czasu, aby ją zrozumieć i do niej dotrzeć.
- twój małżonek, którego zmusiłaś do leczenia nałogu (nawet przez Sąd) i przyprowadziłaś do Kościoła.
- twoja żona, której okazałaś więcej miłości i pozwoliłeś jej uwierzyć na nowo w sens waszego małżeństwa.
- twoja koleżanka z pracy, którą zachęciłaś, aby po wielu latach poszła do spowiedzi.
Pomóżmy Jezusowi na nowo rodzić się w sercach chrześcijan, którzy przez źle pojętą wolność odeszli od Kościoła. Amen!